Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Mexico

Down Icon

Laufey nie boi się trochę bałaganu na swoim nowym albumie

Laufey nie boi się trochę bałaganu na swoim nowym albumie
laufey w numerze elle 2025 poświęconym kobietom w muzyce
Adrienne Raquel

Kurtka, top, dżinsy, szalik, kolczyki, torebka, brelok i sandały na platformie, Fendi.

Kiedy Laufey patrzy na swoich fanów ze sceny, widzi publiczność pełną „bezpośrednich odbić” jej samej. Są zabawni; są mili; zaprzyjaźniają się z innymi fanami; niektórzy nawet wyglądają i ubierają się jak ona. „Dorastając, naprawdę walczyłam ze znalezieniem grupy ludzi, których naprawdę rozumiałam i którzy rozumieli mnie” — mówi. „Fakt, że w pewnym sensie przywołałam publiczność składającą się dokładnie z takich osób — po prostu sprawia, że ​​moje młodsze ja jest naprawdę, naprawdę szczęśliwe”. Laufey zdaje sobie sprawę, że grupy fanów — jej nazywają się Lauvers — mogą wykazywać pewne przesadne zachowania, ale, jak mówi, nawet jeśli jej fani są „zdecydowanie, w pewnym sensie, kultem, to jest on naprawdę pozytywny, szczęśliwy, słodki”.

Islandzko-chińska muzyk, urodzona jako Laufey Lín Jónsdóttir (wymawiane „lay-vay” po angielsku), jest absolwentką Berklee, gra na pianinie, gitarze, skrzypcach i wiolonczeli, wykorzystując swoje wykształcenie jazzowe i klasyczne, aby stworzyć czarujący spin w pop. Przyciągnęła fanów z pokolenia Z, którzy montują fancamy jej i jej siostry bliźniaczki i dyrektorki kreatywnej, Junii, i gromadzą się, aby zobaczyć ją w symfonii. „Zawsze mam nadzieję, że moja muzyka będzie bramą dla ludzi, aby poznali jazz” – mówi.

W zeszłym roku Laufey zdobyła swoją pierwszą nagrodę Grammy — Traditional Pop Vocal Album — za Bewitched z 2023 roku. Jednak spotkała się również z krytyką ze strony purystów jazzu, którzy twierdzą, że jej twórczość nie jest wierna gatunkowi. „To po prostu nie mogłoby być dalsze od prawdy” — mówi. Na początku zmagała się z komentarzami o „niedostatecznie uzasadnionych” kwestiach, ale nauczyła się iść dalej. „Wiem, co wiem, i wiem, w czym jestem dobra, więc to mi wystarczy” — mówi. „Pod koniec dnia, czym są gatunki? Całe życie próbowałam dopasować się do jakiegoś schematu. Czy jestem muzykiem klasycznym, jazzowym? Czy jestem Islandką? Czy jestem Chinką? Czy jestem Amerykanką? Nigdy nie potrafiłam dopasować się do schematu. Więc staram się od tego dystansować. Myślę, że to dość staromodne”.

Jej fani pomogli jej poczuć przynależność. „Widzę tylko społeczność ludzi, których chciałabym mieć, kiedy byłam trochę młodsza” — mówi. Wielu z nich to Azjaci, tak jak ona, co nie jest przypadkiem. „To głośny znak, że każdy potrzebuje reprezentacji. Uwielbiamy widzieć siebie odzwierciedlonych w artystach, których podziwiamy”. Teraz Laufey dba o to, aby kolejne pokolenie artystów również mogło poczuć przynależność. W zeszłym miesiącu uruchomiła Fundację Laufey , która będzie przyznawać granty programom orkiestr młodzieżowych na całym świecie, aby młodzi muzycy mieli zasoby, których potrzebują, aby się rozwijać.

Kolejny album Laufey, A Matter of Time , który ukaże się 22 sierpnia, to album koncepcyjny o „rozpadającej się młodej kobiecie”. Będzie eksplorował jej bardziej chaotyczną stronę, ukrytą za falbaniastymi sukienkami Rodarte i kokardkami Sandy Liang. Jest to wyraźnie widoczne w jej romantycznym singlu „Silver Lining”, w którym śpiewa: „Kiedy pójdziesz do piekła, ja też tam pójdę z tobą”, a także w nowszym „Tough Luck”, gdzie dissuje przegranego byłego chłopaka anielskim wokalem i kulminacyjnym mostem.

Nadal będą elementy jazzu i klasyki, ale z większymi „popowymi brzmieniami” i „bardziej ekstrawertycznym” charakterem. Po dzieciństwie spędzonym na wykonywaniu muzyki klasycznej dla „starych ludzi” Laufey była zaskoczona, że ​​grała w salach koncertowych i słyszała, jak młode głosy śpiewają do niej. Teraz chce na to zasłużyć: „Chcę tworzyć muzykę godną śpiewania razem z nią”.

Czego możemy oczekiwać od Twojego kolejnego albumu?

Mówię to przy każdym albumie, ale jest to bardzo szczere. Czuję, że moje poprzednie albumy były takie: „La la la, nigdy nie byłam zakochana”. Bardzo szalone. Dzięki temu albumowi doświadczyłam o wiele więcej życia. Myślę, że wszyscy prezentujemy światu bardzo ładną wersję siebie. To zaczyna się tam, a potem zaczyna kopać i pokazywać mroczniejsze myśli i rzeczy, które są w kobiecie... Chodzi o tę ciągłą walkę o utrzymanie zewnętrznego piękna i wewnętrznego porządku.

W miarę jak osiągałam ten sukces, zaczęłam dostrzegać, jak wielkim wzorem do naśladowania jestem dla ludzi, zwłaszcza młodych kobiet, i nigdy nie chciałam wmawiać żadnej młodej kobiecie, że wszystko jest po prostu idealne.

Kobiety oczywiście tworzą świetną muzykę każdego roku, ale ostatni rok był dla mnie momentem godnym uwagi, kiedy to naprawdę zdominowały główny nurt. Jak się z tym czułaś?

Myślę, że to niesamowity czas dla kobiet w muzyce. Nie chodzi tylko o to, że kobiety dominują, ale że dominują w każdym małym zakątku muzyki. Wszyscy są tacy inni. Doechii tworzy zupełnie inną muzykę niż Sabrina Carpenter. A Sabrina, Chappell Roan i Charli xcx są księżniczkami popu, ale w tak zupełnie inny sposób. To naprawdę, naprawdę piękne i świadczy o tym, jak bardzo współczesna publiczność jest otwarta na różne rodzaje muzyki. Myślę, że kobiety są bardziej wszechstronne, niż nam się przypisuje. To jest główna rzecz, która rzuciła mi się w oczy w zeszłym roku... Chociaż jestem tak szczęśliwa z postępu, jaki kobiety poczyniły w muzyce i jak bardzo były na czele napędzającej kulturę, to jest jeszcze długa droga, jeśli chodzi o kobiety w tle.

Dlaczego ważne jest wspieranie kobiet-autorek tekstów piosenek i producentek?

Naprawdę widać, kiedy kobieta pisze z kobietą, magię, którą to tworzy, ponieważ jest pewien poziom szczerości. Na przykład, mężczyzna nigdy nie mógłby wejść mi do głowy, nigdy nie zrozumiałby, przez co przechodzę. To jeden z głównych powodów, dla których kobiety producentki i autorki powinny być wyróżniane, ponieważ nikt nie rozumie kobiecego doświadczenia tak jak kobieta.

Jak się czujesz z tym, że nazwano Cię „ikoną jazzu pokolenia Z”?

To dziwne, bo tak naprawdę nie postrzegam siebie jako przedstawicielki jednego lub drugiego gatunku. Myślę, że kiedy zaczynałam, potrzebowałam czegoś, co mogłabym ludziom powiedzieć. Jestem wyszkoloną piosenkarką jazzową, a kiedy byłam młodsza, zanim zaczęłam pisać muzykę, śpiewałam tylko jazz. Zaczynałam karierę od śpiewania standardów jazzowych na TikToku, więc rozumiem, dlaczego ludzie tak chętnie to mówią. Ale kiedy rozwijałam się jako autorka tekstów piosenek i muzyk, to jest o wiele więcej.

„Żaden mężczyzna nie będzie w stanie wejść mi do głowy i zrozumieć, przez co przechodzę”.

Moje korzenie zawsze będą w jazzie. To on wpłynął na wszystko, co robię teraz. Na moich albumach są zdecydowanie piosenki, które są piosenkami jazzowymi, a są też takie, które nie są. Naprawdę trudno jest generalizować. Mam na myśli, że jest tak wielu niesamowitych wokalistów jazzowych dzisiaj i w przeszłości, którzy grają więcej jazzu, śpiewają standardy i więcej improwizują. Nigdy nie chciałbym umniejszać ich, mówiąc, że jestem, jak, „ikoną jazzu Gen Z”.

laufey w majowym wydaniu elle 2025 poświęconym kobietom w muzyce
Adrienne Raquel

Góra, Prabal Gurung. Kolczyki, mankiet, Alexis Bittar. Rękawiczki, Sermoneta.

To, co powiedziałaś o gatunkach, przypomniało mi, co Beyoncé zrobiła z muzyką country w Cowboy Carter . Miała też krytyków, którzy mówili jej, że to „nie jest prawdziwy country”. W albumie była taka kwestia: „Gatunki to zabawny koncept, prawda?” Czy to do ciebie przemówiło?

Uwielbiałam ten album, zanim został Albumem Roku. Myślę, że jest świetnym przykładem artystki, która łamie gatunki. Podobało mi się wszystko, co o nim powiedziała. Zdecydowanie się z nią utożsamiam.

To zawsze kwestia równowagi. Wychowałem się jako muzyk klasyczny i chcę też w pewien sposób zachować muzykę klasyczną. To jak wazon, który trzeba zachować w muzeum, a my go studiujemy, aby tworzyć nową sztukę. To zawsze myląca rozmowa, ponieważ nigdy nie chcę odbierać sztuki, która istniała i została stworzona, często z cierpienia lub doświadczeń, których nigdy nie zbliżę się do zrozumienia. To coś, czego nigdy nie chcę ignorować.

Jak radzisz sobie z krytyką? Czy kiedykolwiek miałaś z tym problem?

Nauczyłam się sobie z tym radzić. Kiedy po raz pierwszy dostałam recenzje, zdecydowanie bolało, ponieważ byłam dobrą uczennicą przez całe życie. Nie jestem buntowniczką; słucham swoich nauczycieli i naprawdę zależy mi na tym, co mówią legendy w każdej przestrzeni i co mówią profesorowie.

I tak naprawdę przerażało mnie otrzymywanie krytyki. Nawet nie krytyki — po prostu bardzo źle zbadanych komentarzy i artykułów na mój temat. Nauczyłam się już nie przejmować. Na początku pomyślałam: „O nie, co one oznaczają?”. Ale nie sądzę, żeby był choć jeden ważny artysta na świecie, który nie spotkałby się z jakąś reakcją. Nikt nie osiągnął niczego, kopiując to, co zrobili inni. Zawsze musisz robić coś nowego, a to zawsze będzie miało coś po sobie.

Jak opisałbyś swoją bazę fanów?

Są naprawdę najzabawniejszymi ludźmi, jakich znam. Są tacy mili. Dorastając, naprawdę trudno mi było znaleźć grupę ludzi, których naprawdę rozumiałam i którzy rozumieli mnie — czy to z mieszanego środowiska kulturowego, czy z mieszanymi zainteresowaniami, które nie były tak proste jak piłka nożna czy czytanie. Fakt, że w pewnym sensie przywołałam publiczność składającą się właśnie z takich osób — po prostu sprawia, że ​​moje młodsze ja jest naprawdę, naprawdę szczęśliwe.

W przypadku fandomów istnieje stereotyp szalonego zachowania fanów i zachowania przypominającego kult. I chociaż są [ śmiech ] zdecydowanie, w pewnym sensie, kultem, to jest on naprawdę, naprawdę pozytywny, szczęśliwy, słodki. Bardzo pożywny. Bardzo, bardzo rzadko widzę lub doświadczam toksycznego zachowania. Wydaje się bardzo przyjazne. Słyszałem tak wiele historii o fanach zaprzyjaźniających się ze sobą na koncertach. To najlepsza część bycia muzykiem.

Wyglądają jak ja. Patrzę na widownię i widzę swoje bezpośrednie odbicia. Nie sądziłem, że kiedykolwiek uda mi się zgromadzić tak liczną widownię Wasianów. Nie wiedziałem, że to możliwe, ale jakoś tak jest.

One też ubierają się jak ja. O mój Boże, kiedy to są małe dziewczynki, są takie urocze. Czuję ogromną radość, ale także głębokie zrozumienie tego, kim dla nich jestem i jak powinnam się zachowywać. To naprawdę pomaga mi przetrwać wszystko.

Wspomniałeś, że masz wielu azjatyckich fanów. Czy był ktoś, kogo podziwiałeś? Czy na Islandii była społeczność chińska?

Nie, bo kogo, do cholery, miałbym podziwiać? Nie było nikogo. Mam na myśli moją mamę.

Dorastałem w otoczeniu chińskiej kultury i chińskich kobiet, chińskich muzyków — ale klasycznych muzyków. To zawsze było częścią mojego życia, ponieważ moja mama jest skrzypaczką, a mój dziadek również był skrzypkiem, a wszyscy przyjaciele mojej mamy są chińskimi skrzypkami. Zawsze kochałem muzykę pop; po prostu nie sądziłem, że dam radę. Wyraźnie pamiętam, jak te dziewczyny przebierały się za Hannah Montanę na Halloween, a ja myślałem: „Och, nie mogę, bo mam ciemne włosy”. To takie proste, kiedy jesteś dzieckiem. Patrzysz na kogoś i myślisz: „To nie jest odzwierciedlenie tego, kim jestem. Uwielbiam to, ale nie mogę być nimi na Halloween”.

„Kiedy dorastałam, nie miałam dostępu do takiej społeczności azjatyckiej, ale teraz ją mam, i to dzięki mojej muzyce”.

Myślę o tym momencie coraz częściej, im jestem starsza i im bardziej rozwijam się w tej karierze, ponieważ myślę sobie: „To jest to. To jest reprezentacja, która ma znaczenie”. Wierzyłam, że mogę być muzykiem klasycznym, ponieważ widziałam tak wiele starszych kobiet, które to robiły, które wyglądały jak ja i miały podobne pochodzenie. Ale nie widziałam ani jednej kobiety w muzyce pop. Nikogo fajnego, nikogo, kto wszedłby na scenę w fajnym stroju, który mogłabym spróbować naśladować, lub którego tekstów mogłabym naprawdę posłuchać i sprawić, by rezonowały ze mną, ponieważ nikt nie pisał o tych doświadczeniach... Dużo piszę o doświadczeniu bycia jedyną Azjatką w mojej klasie, w moim roku, na Islandii i o tym, że czułam się naprawdę dziwnie. Ta presja bycia idealną, myślę, że to coś, co bardzo wywierało presję na azjatyckie dzieci i Azjatów Amerykanów, szczególnie. Moja muzyka w dużej mierze opowiada o tym pchaniu i przyciąganiu robienia właściwych rzeczy, ale czucia złych rzeczy. Ale naprawdę myślę, że to jest tak proste, jak: „O, hej, ja też świętuję Chiński Nowy Rok”. Albo „Och, dorastałem, zabierając do szkoły śmierdzące pierogi”.

Nie miałam takiej społeczności azjatyckiej, kiedy dorastałam, a teraz ją mam, i to przez moją muzykę. To kolejny powód, dla którego kocham życie w Los Angeles i kocham życie w Stanach. Mogę być Azjatką.

Gdy patrzysz w przyszłość, jakie są Twoje największe cele zawodowe?

Wiesz, jaki jest mój największy cel? Po prostu być niezwykle zadowolonym z mojej muzyki. Nie żebym nie był. Brzmi to tak, jakbym nie był, ale nigdy nie chciałem gonić za czymś większym i większym i większym za każdym razem, gdy wydaję muzykę... Wygrałem Grammy, byłem na Met Gali, grałem w moich dużych miejscach, udało mi się nawiązać kontakt z moją publicznością. Myślę, że proszenie o cokolwiek więcej byłoby chciwością. Chcę po prostu być zadowolonym z bycia muzykiem i kochać moją muzykę.

Fryzurę wykonała Lacy Redway dla Tresemm é; makijaż wykonała Alexandra French z Forward Artists; manicure wykonała Ginger Lopez z Opus Beauty; produkcją zajęła się Petty Cash Production.

Wersja tej historii pojawi się w wydaniu ELLE z maja 2025 r.

OTRZYMAJ NAJNOWSZY NUMER ELLE

elle

elle

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow