„To nie była walka o zawieszenie broni, ale o Trumpa”

Był prawdopodobnie najbardziej znaną twarzą w ukraińskim rządzie, po prezydencie Wołodymyrze Zełenskim, w pierwszych dwóch latach po rosyjskiej inwazji. Jako minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kuleba podróżował po świecie z misjami dyplomatycznymi i regularnie spotykał się z europejskimi przywódcami — a nawet z prezydentem Joe Bidenem. Aż do września 2024 r., kiedy to był najbardziej znanym nazwiskiem, które zostało usunięte z rządu w wyniku reorganizacji Zełenskiego.
Obecnie na emeryturze politycznej — Kuleba jest obecnie profesorem na prestiżowym francuskim uniwersytecie Sciences Po — były minister nie ma problemu z otwartym mówieniem, co myśli o obecnej sytuacji w swoim kraju. W wywiadzie dla Observador w Lizbonie Dmytro Kuleba podkreślił, że negocjacje w Turcji między delegacjami ukraińską i rosyjską były niczym więcej niż manewrem dyplomatycznym mającym na celu zadowolenie prezydenta USA Donalda Trumpa. „W ciągu ostatnich czterech miesięcy nie było ani jednego momentu, w którym bylibyśmy bliscy zawieszenia broni, ponieważ nigdy nie było to celem tych inicjatyw” — mówi. To stanowisko rządu w Kijowie, które go nie szokuje, tym bardziej że zwycięstwem Ukrainy w tym momencie byłoby „zakończenie wojny bez prawnego uznania jakiejkolwiek utraty terytorium ani prawa Rosji do decydowania o przyszłości Ukrainy, na przykład w NATO lub UE”.
Kuleba przyznaje, że napięte spotkanie Zełenskiego z Trumpem w Gabinecie Owalnym przyniosło korzyści ukraińskiemu prezydentowi, zwłaszcza pod względem popularności w kraju, i przypisuje mu zasługę za sposób, w jaki udało mu się naprawić stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Nie ma jednak wątpliwości, że administracja USA nie ma zamiaru zatwierdzać kolejnego pakietu pomocy wojskowej dla Ukrainy, co stanowi szczególny problem dla Ukraińców z powodu rakiet Patriot, „które po prostu się wyczerpią”. Reszcie, jak uważa były dyplomata, pomoże Europa, w której pokłada swoje nadzieje.
„Nie wiem, czy Portugalia przeprowadziła jakieś sondaże na ten temat, ale jak myślisz, jak odpowiedzieliby obywatele Portugalii na pytanie: „Czy jesteś gotów wysłać swoje dzieci na śmierć za kraje bałtyckie?”
NATO jednak nie wydaje się podzielać tego samego życzliwego poglądu: „Wszystko, co wiemy o Trumpie, sugeruje, że amerykańscy żołnierze nie zginą za granicą” – zauważa. Oznaczałoby to, że w przypadku rosyjskiego ataku na kraj należący do Sojuszu Atlantyckiego wszystko znalazłoby się w rękach Europejczyków. I tutaj Kuleba przewiduje zdecydowany opór ze strony opozycji i ludności: „Nie wiem, czy Portugalia przeprowadziła badania w tej sprawie, ale jak myślisz, jak obywatele Portugalii odpowiedzieliby na pytanie: „Czy jesteś gotowy wysłać swoje dzieci na śmierć za kraje bałtyckie?” – mówi.
Nadal w Portugalii, Dmytro Kuleba dziękuje za wsparcie w próbach wpłynięcia na kraje PALOP i Brazylię, ale kategorycznie stwierdza, że „to się nie udało”. Zamiast tego oświadcza, że rząd Portugalii powinien skupić się na zwiększeniu inwestycji w obronę, aby „nie popełnili podstawowego błędu, jaki popełniają wszyscy ludzie i narody, myśląc, że najgorsze nie może im się przydarzyć”.
Teraz, gdy został odsunięty od władzy, były minister skupia się na środowisku akademickim, ale nadal udziela kilku wywiadów. Jak ten, w którym minister, którego wielu uważało za „zbyt popularnego” i możliwego cienia prezydenta, przyznał, że został odsunięty i że odrzucił stanowisko ambasadora w USA, które zostało mu zaoferowane jako nagroda pocieszenia. Nie wykluczył również możliwości powrotu do polityki , być może z myślą o przyszłości wykraczającej poza Zełenskiego: „Czy jest możliwe, abym wrócił, jeśli zobaczę, że mam prawdziwą okazję i prawdziwą władzę, aby pomóc Ukrainie na innym poziomie? Tak, wykorzystam tę okazję ” – obiecuje.

JOAO PORFÍRIO/OBSERWATOR
Chciałbym zacząć od krótkiej rozmowy o obecnej sytuacji na Ukrainie. Mamy scenariusz, w którym armia rosyjska kontynuuje powolne zdobywanie terytorium w Donbasie. Jednocześnie ofensywa w Kursku wydaje się trochę utknąć. Administracja USA jest bardzo skupiona na negocjacjach. Czy uważasz, że ukraińskie kierownictwo wchodzi w nowy sposób myślenia w kwestii negocjacji, być może nawet rozważając ustąpienie w niektórych kwestiach, które wcześniej uważano za istotne? Pomimo powolnego postępu sił rosyjskich na Ukrainie, nie ma warunków do negocjacji, ponieważ w dyplomacji negocjacje są prowadzone, gdy istnieją dźwignie, aby powstrzymać atakującą stronę. A takich dźwigni nie ma. Dlatego prezydent Zełenski będzie nadal politycznie bronił idei negocjacji, wiedząc, że się nie rozpoczną, ponieważ Putin nie ma obecnie żadnej motywacji, aby je zatrzymać. To jest problem. Jeśli chodzi o ofensywę rosyjską, owszem, postępuje, ale postępuje powoli od sześciu lub ośmiu miesięcy. Żaden z tych postępów nie stanowi krytycznego zagrożenia dla ukraińskiej linii frontu. Niestety, na dzień dzisiejszy nie widzę żadnej możliwości zawieszenia broni na Ukrainie.
Widzieliśmy napięte spotkanie w Gabinecie Owalnym między prezydentem Trumpem a prezydentem Zełenskim. Tymczasem Ukrainie udało się odbyć kolejne spotkanie i osiągnąć porozumienie w sprawie minerałów… Czy uważasz, że to było dyplomatyczne zwycięstwo Zełenskiego, sposób, w jaki udało mu się wyjść z tak napiętej sytuacji? Był to dla niego ewidentny sukces, zarówno w stosunkach dwustronnych ze Stanami Zjednoczonymi, jak i w kraju. Po spotkaniu w Gabinecie Owalnym wszyscy byli oczywiście bardzo przestraszeni tym, co tam zobaczyli. Ale na Ukrainie w rzeczywistości wpływ był odwrotny, ponieważ poparcie dla prezydenta Zełenskiego wśród ludności wzrosło. Wokół flagi nastąpił efekt zgromadzenia, a w tym przypadku Zełenski uosabia tę flagę.
„Od inauguracji [Trumpa] aż do niedawna wszystkie rozmowy i inicjatywy nie dotyczyły zawieszenia broni. Chodziło o trzymanie Trumpa z dala od wroga. Po obu stronach. Rosja próbowała powstrzymać Trumpa przed podjęciem stanowczych działań, a Ukraina próbowała zmienić pogląd Trumpa na Ukrainę i uniemożliwić mu opowiedzenie się po stronie Rosji”.
Czy panowało wewnętrzne poczucie upokorzenia Ukrainy? Oczywiście. A w kraju, skorzystał na tym Zełenski, ponieważ jego notowania wzrosły. Od czasu, gdy [Trump] objął urząd, aż do niedawna, wszystkie rozmowy i inicjatywy nie dotyczyły zawieszenia broni. Dotyczyły trzymania Trumpa z dala od wroga. Dla obu stron. Rosja próbowała powstrzymać Trumpa przed podjęciem stanowczych działań, a Ukraina próbowała zmienić pogląd Trumpa na Ukrainę i uniemożliwić mu opowiedzenie się po stronie Rosji. Więc podczas gdy wszyscy mówili o zawieszeniu broni, w rzeczywistości wszystko dotyczyło Trumpa, a nie zawieszenia broni.
Czy uważasz, że to była tylko kwestia wizerunku? Zdecydowanie tak. W życiu, tak jak w stosunkach międzynarodowych, ważne jest zrozumienie znaczenia, istoty tego, co się dzieje, a nie tylko powierzchni. Jedno to zobaczyć książkę na półce i wszyscy o niej mówią. Przeczytanie książki to zupełnie inna sprawa. Wszyscy mówili o zawieszeniu broni, ale w rzeczywistości nie była to walka o zawieszenie broni, była to walka o Trumpa. W ciągu ostatnich czterech miesięcy nie było ani jednego momentu, w którym bylibyśmy blisko zawieszenia broni, ponieważ nigdy nie był to cel tych inicjatyw.
Jak oceniasz działania USA? Czy prezydent Trump zmienił swoje stanowisko? Niedawno na przykład Steve Witkoff powiedział, że tak zwane referenda w strefach okupowanych były wskaźnikiem, że ludzie chcieli dołączyć do Rosji. Innymi słowy, wydaje się, że istnieją oficjalne oświadczenia wskazujące na administrację Trumpa, która nie jest w pełni zgodna z Kijowem. Z wyjątkiem jednego przypadku, gdy administracja Trumpa zawiesiła wymianę informacji wywiadowczych i pomoc wojskową dla Ukrainy, wszystko inne było tylko gadaniem. Cokolwiek powiedział pan Witkoff, nie doprowadziło to do żadnych realnych kroków w kierunku porozumienia, na żadnych warunkach. Było wiele irytujących oświadczeń, niektóre nawet wrogie wobec Ukrainy, ale nie były to działania, były to oświadczenia. Poza decyzją, o której wspomniałem.
A sytuacja się odwróciła. Tak, to się odwróciło. Dlatego bolesne jest słuchanie tych oświadczeń, ale dopóki nie zamieniają się w decyzje wyraźnie przeciwko Ukrainie, można je tolerować.

JOAO PORFÍRIO/OBSERWATOR
Jak myślisz, jak Władimir Putin postrzega prezydenturę Trumpa? Czy myślisz, że ma nadzieję nim manipulować? Ma tylko jeden podstawowy interes w relacjach z Trumpem: zapewnić, że prezydent Trump nie podejmie decyzji, które zwiększą presję ekonomiczną na Rosję, zwłaszcza w kwestii ceny rosyjskiej ropy i pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jeśli chodzi o pomoc wojskową, myślę, że Putin ma większe szanse na sukces, ponieważ jest jasne, że prezydent Trump nie uruchomi własnego programu pomocy wojskowej dla Ukrainy…
Minęło sześć miesięcy od ostatniego programu. To się nie wydarzy. Ale jeśli chodzi o sankcje, sytuacja Putina jest krucha. Z Moskwy płynie wiele oświadczeń, ale w praktyce jest więcej ataków na ziemi i w powietrzu. I tak będzie dalej.
Czy uważasz, że Europa ma potencjał, aby zastąpić Stany Zjednoczone w kwestii pomocy wojskowej? Europa już wkroczyła. Niedawno widziałem najnowsze dane i pomoc USA skurczyła się drastycznie, prawie do zera, co oznacza, że Trump jest dopiero na końcowym etapie realizacji obietnic prezydenta Bidena i nie zamierza tego zaprzestać. Jednocześnie pomoc UE wzrasta. Problem polega na tym, że nie jest ona równo rozdzielana między państwa członkowskie. Niektóre znacznie zwiększyły wsparcie dla Ukrainy, inne nie. Teraz to sprawa rodzinna, kraje UE muszą usiąść, spojrzeć sobie w oczy i zapytać: „Czy Europa ma zdolność do zwiększenia wsparcia dla Ukrainy?” Zdecydowanie. Czy będzie je nadal zwiększać? Tak. Pytanie tylko, ile czasu minie, zanim Europa zacznie produkować broń i kupować więcej broni z innych rynków.
Czy to wystarczy, aby utrzymać front militarny na Ukrainie? Myślę, że jeśli Ukraina i UE będą działać razem w sposób skoordynowany, będą w stanie sprostać potrzebom na linii frontu. Obszar, w którym ani Ukraina, ani UE nie mogą zastąpić Stanów Zjednoczonych, to obrona powietrzna, a konkretnie rakiety Patriot, które przechwytują rosyjskie i północnokoreańskie rakiety balistyczne na Ukrainie. To jest najbardziej wrażliwy punkt, ponieważ jest całkowicie w rękach Stanów Zjednoczonych. Jeśli nie znajdziemy sposobu na zakup tych rakiet od Stanów Zjednoczonych, zobaczymy wiele wiadomości z Ukrainy o masowym niszczeniu miast przez rakiety balistyczne. Ponieważ po prostu się wyczerpią.
„Putin widzi, że Europa podjęła decyzję o rozpoczęciu zdobywania broni, więc logiczne jest: 'Dlaczego mamy czekać, aż staną się silniejsi, zanim ich zaatakujemy?' Trzeba atakować, gdy wróg jest słaby”.
Mówiłeś w przeszłości, że jeśli Putin podbije Ukrainę, przeniesie się do innego kraju europejskiego, być może krajów bałtyckich. Czy myślisz, że nie będzie się bał NATO, że NATO jest przestarzałe? Od tamtej pory zmieniłem zdanie. Przyjrzałem się danym dotyczącym rosyjskiej produkcji broni i myślę, że w tych okolicznościach – a to jest kluczowe określenie, w tych okolicznościach – w ciągu najbliższych pięciu lat Putin będzie mógł walczyć na Ukrainie i jednocześnie przeprowadzić ograniczony atak na kraj NATO w Europie. Będzie miał taką możliwość. Wiele osób w krajach europejskich uważa, że tego nie zrobi, ponieważ są chronione przez NATO. OK, spójrzmy… Ponownie, nie na powierzchnię, ale poza tym.
Czy przeczytamy książkę? Dokładnie, przeczytaj książkę [śmiech] . NATO opiera się na kilku założeniach. Pierwsze jest takie, że Putin nie odważy się zaatakować NATO, ponieważ boi się Ameryki. Myślę, że prezydent Trump pozostanie w NATO, ale nie pozwoli amerykańskim żołnierzom walczyć.
Co oznacza, że artykuł 5 przestaje obowiązywać? On powie: „Mogę udzielić wam wsparcia logistycznego, mogę udzielić wam wsparcia wywiadowczego, ale amerykańscy żołnierze nie będą ginąć za Europę”. To jasne. Wszystko, co wiemy o Trumpie, sugeruje, że amerykańscy żołnierze nie będą ginąć za granicą. Mamy na to dowody, od tego, jak zachowywał się w Afganistanie i jak obiecał wyborcom, że nie wciągnie Ameryki w kolejną wojnę za granicą. Musimy więc przyjrzeć się zdolnościom militarnym europejskich armii. Czy europejskie armie są obecnie zdolne do skutecznej walki z Rosją? Nie, nie są. Powiedziałbym, że w krajach bałtyckich, w Polsce i Finlandii istnieje silna wola obrony swoich krajów, ale nie jest to zbiorowy wysiłek NATO. Więc dlaczego Putin miałby tego nie zrobić? Tak, straciłby kilka swoich [wojskowych] dywizji, ale różnica polega na tym, że kraje europejskie dbają o swoich żołnierzy, a Putin nie. Na koniec, ostateczny argument tych, którzy mówią, że Putin nie odważy się zaatakować, jest taki, że oznaczałoby to III wojnę światową i wojnę nuklearną. Ale to bardzo prymitywne rozumienie tego, jak działają wojny. Jeśli Putin zaatakuje wojskami na ziemi, nikt nie odpowie bronią jądrową. Jeśli nikt nie zaatakuje terytorium Rosji, będzie to tylko lokalna operacja wojskowa na ziemi, na którą Putin znajdzie środki, aby ją wesprzeć. Innym argumentem jest to, że Putin widzi, że Europa podjęła decyzję o rozpoczęciu gromadzenia broni, więc logiczne jest: „Dlaczego mamy czekać, aż staną się silniejsi, aby ich zaatakować?”. Należy atakować, gdy wróg jest słaby. To lista argumentów, które moim zdaniem wyjaśniają, dlaczego Putin będzie kusił się, aby rozpocząć atak.

JOAO PORFÍRIO/OBSERWATOR
Prezydent Macron położył na stole możliwość wysłania francuskich żołnierzy na Ukrainę, mówił o możliwości wysłania europejskich żołnierzy na misje pokojowe… Powiedział, że USA nie są gotowe pozwolić, aby ich żołnierze zginęli na Ukrainie. Czy uważasz, że kraje europejskie są? W przewidywalnej przyszłości nie będzie europejskich żołnierzy na Ukrainie. Wszystkie te rozmowy mają znaczenie polityczne, ale są zupełnie nieistotne dla obecnych potrzeb.
Ukraina potrzebuje broni, a nie żołnierzy? Oczywiście. Jeśli uważnie posłuchasz europejskich przywódców, zauważysz, że mówią o wysłaniu wojsk nie jako sił pokojowych, ale jako sił stabilizacyjnych po podpisaniu i wdrożeniu porozumienia o zawieszeniu broni. Krótko mówiąc, przeczytajmy książkę jeszcze raz: nie mówią o wykorzystaniu tych sił stabilizacyjnych do zakończenia tej fazy wojny. Mówią: „Kiedy nastąpi zawieszenie broni, będziemy gotowi wysłać siły stabilizacyjne, aby zapobiec kolejnej fazie wojny”.
Czy oni po prostu idą naprzód? Tak, to nie jest coś, co rozwiąże problem. Nie mamy zawieszenia broni, więc… Nie ma sensu mieć na to nadziei. Innym argumentem jest to, że jeśli posłuchasz tych przywódców, powiedzą, że wyślą wojska, jeśli Ameryka udzieli wsparcia z tyłu. Ale Ameryka tego nie akceptuje. Na koniec myślę, że kiedy ta decyzja zapadnie, będzie silny opór wobec tych rządów ze strony opozycji.
Dlaczego? Ponieważ wysyłaliby swoich chłopców na wojnę, gdzie mogliby zginąć. Nie chcę brzmieć cynicznie, ale nie mówmy nawet o Ukrainie. Nie wiem, czy Portugalia przeprowadziła jakieś sondaże na ten temat, ale jak myślisz, jak portugalscy obywatele odpowiedzieliby na pytanie: „Czy jesteś gotów wysłać swoich synów na śmierć za kraje bałtyckie?”
Czy uważasz, że nie ma żadnego poczucia wsparcia ze strony Europy? Nie, myślę, że to zostanie zakwestionowane. To zdecydowane poparcie zostanie zakwestionowane. A potem od liderów będzie zależało, czy ulegną tej presji, czy ją przezwyciężą, ponieważ są zobowiązani do Artykułu 5. Nie zrozumcie mnie źle, mam nadzieję, że NATO udowodni, że Artykuł 5 działa, ponieważ jest to jedyny sposób na uratowanie Europy przed wojną. Ale jest wiele pytań, czy to zadziała. Powiem jasno: naprawdę mam nadzieję, że tak.
Nadal wierzy w NATO, ale… [Przerywa] Nie, Putin zaatakował Ukrainę, aby ją podporządkować. Ale zaatakuje kraj UE z innego powodu: nie po to, aby ją podporządkować, ale aby udowodnić, że obietnica jedności NATO i UE jest fałszywa. Jego celem będzie powiedzenie: „Widzisz? To nie działa”. A aby osiągnąć ten cel, potrzebuje jedynie ograniczonej inwazji. Dlatego jest to dla niego tak kuszące.
„To niemożliwe, jak możemy mieć tu wojnę? Jak rakieta lub dron może uderzyć w budynek w Lizbonie? Prawda jest taka, że może. Każdy może zostać przetestowany”.
Jeśli chodzi o Portugalię, dużo mówi się o tym, jak portugalski rząd może pomóc Ukrainie w kontaktach z Afryką i Brazylią, próbując nakłonić ich do wsparcia dyplomatycznego kraju. Czy z własnego doświadczenia jako minister spraw zagranicznych myślałeś, że tak się dzieje? Przez trzy lata ściśle współpracowaliśmy z naszymi portugalskimi kolegami, aby dotrzeć do krajów poza Europą, w których Portugalia ma powiązania. Chciałbym podziękować moim kolegom z portugalskiego rządu, zwłaszcza byłemu ministrowi João Cravinho, z którym współpracowałem najściślej, za tak szczerą próbę pomocy. Ale czy to zadziałało?
Lula da Silva udał się na Dzień Zwycięstwa w Moskwie… Nie, to nie zadziałało. Bardzo się staraliśmy, ale nie powinniśmy przeceniać naszych wspólnych wpływów poza Europą. Powinniśmy kontynuować te wysiłki, aby dotrzeć do tych krajów i rozmawiać z nimi, ale Portugalia nie powinna skupiać się tylko na tym, ponieważ wyniki będą bardzo, bardzo ograniczone. Oczekuję dwóch rzeczy od każdego kraju w Unii Europejskiej, w tym Portugalii: po pierwsze, że zainwestują w obronę. Nie chodzi tylko o naszą obronę, chodzi o waszą. Dzisiaj Ukraina walczy o siebie, ale także kupuje wam czas, abyście mogli stać się silniejsi i wysłać jasny komunikat Putinowi, który mówi: „Nie próbujcie nas atakować, ponieważ jesteśmy wystarczająco silni”. Wyprodukujcie więcej broni, przyczyńcie się do wspólnego wysiłku, aby kupić broń i ją wyprodukować. Po drugie, na bardzo ludzkim poziomie, namawiam was, abyście nie popełnili podstawowego błędu, który popełniają wszyscy ludzie i narody, myśląc, że najgorsze nie może wam się przydarzyć. To całkiem naturalne, Ukraińcy są tacy sami jak Portugalczycy. My również myśleliśmy, że najgorsze nam się nie przydarzy.
Czy to właśnie działo się przed inwazją? Oczywiście, oczywiście! „To niemożliwe, jak możemy mieć wojnę tutaj?” Jak rakieta lub dron może uderzyć w budynek w Lizbonie? Prawda jest taka, że może. Każdy może zostać przetestowany. Na bardzo ludzkim poziomie proszę was, abyście nie powtarzali tego błędu i opierali swoje decyzje na idei, że zagrożenie wojną jest realne.

JOAO PORFÍRIO/OBSERWATOR
Patrząc na nastroje Ukraińców… W przeszłości powiedziałeś, że gdyby Ukraina osiągnęła porozumienie lub zawieszenie broni, w którym istnieje możliwość oddania terytorium, wywołałoby to poczucie zemsty i zaszkodziłoby politykom, którzy podpisali takie porozumienie. Ale czy nie ma pewnego zmęczenia wojną, które mogłoby sprawić, że ludzie pomyślą, że to lepsze niż codzienne trafienia rakietami? Wyobraź sobie, że idę ulicą w Lizbonie i ktoś próbuje mnie okraść i zabić. Będę walczyć, prawda? Czy mówilibyśmy o zmęczeniu, gdybyśmy walczyli o życie? Prawdopodobnie nie. Czy zmęczylibyśmy się, gdyby napastnik był silniejszy, czy bylibyśmy wyczerpani? Tak, ale walczylibyśmy do końca naszych sił. Oczywiście, że tak. To jest współczesna Ukraina. Czy istnieje zmęczenie? Absolutnie.
Ale czy to nie oznacza, że powinniśmy się poddać? Nie. Zaczynamy lepiej rozumieć innych, gdy wczuwamy się w ich sytuację. Dlatego proszę czytelników, aby wyobrazili sobie taką sytuację: zostajesz zaatakowany na ulicy, co robisz? Czy mówisz: „Mam dość walki, weź moje pieniądze i zabij mnie”? Nie, to tak nie działa, jesteśmy ludźmi. I to tak nie działa również w przypadku narodów.
Czyli jest Pan pewien, że nie ma scenariusza, w którym Ukraina mogłaby zrezygnować z terytoriów? Nie ma szans, że Ukraina powie: „Jesteśmy zmęczeni, zgodzimy się na to, co chcecie zrobić”.
Czyli uważasz, że jedyną szansą dla Ukrainy jest wygrana poprzez walkę? Kiedy mówimy o wygraniu lub przegraniu wojny, musimy mieć jasne definicje tego, co oznacza wygrana i przegrana.
Jakie byłoby zwycięstwo Ukrainy? W obecnych okolicznościach byłoby to zatrzymanie wojny bez prawnego uznania jakiejkolwiek utraty terytorium, ani prawa Rosji do decydowania o przyszłości Ukrainy, na przykład w NATO lub UE. Przy dzisiejszych zasobach, w tych okolicznościach, byłoby to zwycięstwo Ukrainy. Ale wtedy pojawia się opisany przeze mnie scenariusz, ani Rosja, ani Ukraina nie będą zadowolone, co oznacza, że to tylko kwestia czasu, zanim będziemy mieli nową wojnę.

JOAO PORFÍRIO/OBSERWATOR
Był najmłodszym ministrem spraw zagranicznych w historii Ukrainy i zajmował to stanowisko, gdy rozpoczęła się inwazja. Odszedł w zeszłym roku, a niektórzy twierdzą, że stało się tak, ponieważ był zbyt popularny. Gazeta Le Monde twierdzi, że zaproponowano mu stanowisko ambasadora w USA. Czy to prawda? A jeśli tak, to dlaczego je odrzucił? Tak, zaproponowano mi stanowisko ambasadora, gdy prezydent poinformował mnie, że chce innego ministra spraw zagranicznych. Ale uprzejmie odrzuciłem ofertę z dwóch powodów. Po pierwsze, byłem ministrem przez cztery i pół roku, podczas pandemii i inwazji, a moje dzieci, które mieszkają na Ukrainie, praktycznie nie miały ojca przez te cztery i pół roku. Dla mnie wyjazd do Waszyngtonu oznaczałby całkowite oddzielenie się od moich dzieci przez kolejne cztery lata. Byłbym w Waszyngtonie, a mój syn i córka byliby w Kijowie pod ostrzałem rakietowym i dronów. Nie sądzę, żebym był dobrym ojcem, gdybym na to pozwolił. Drugim powodem jest to — i jest to o wiele mniej ważne, istnieje ocean różnic między tymi dwoma powodami — ale jeśli prezydent nie chce mnie już jako ministra, to jaki byłby sens bycia ambasadorem? Stanowisko ambasadora w Waszyngtonie wymaga całkowitego zaufania i związku z prezydentem. Moje ego, moja próżność, są wypełnione tym, co osiągnąłem w dyplomacji, nie potrzebuję stanowiska, żeby coś sobie udowodnić. Mogę być równie przydatny Ukrainie, będąc jej obywatelem, i to właśnie robię.
„Czy w tym momencie chcę wrócić do ukraińskiego rządu? Nie. Czy jest możliwe, abym wrócił, jeśli zobaczę, że mam prawdziwą okazję i prawdziwą siłę, aby pomóc Ukrainie na innym poziomie? Tak, skorzystam z tej okazji”.
Czy wykluczasz powrót do ukraińskiej polityki? Wybory będą w pewnym momencie. Nie. Takie jest życie, na Ukrainie mamy powiedzenie, że „Człowiek podejmuje decyzję, a Bóg się śmieje”. Spędziłem 21 lat służąc krajowi w służbie publicznej i rządzie i dwa razy zrezygnowałem. W obu przypadkach zostałem sprowadzony z powrotem. Czy w tym momencie szukam powrotu do ukraińskiego rządu? Nie. Czy jest możliwe, abym wrócił, jeśli zobaczę, że mam prawdziwą okazję i prawdziwą siłę, aby pomóc Ukrainie na innym poziomie? Tak, skorzystam z tej okazji.
W 2023 roku powiedziałeś, że planujesz pisać swoje wspomnienia w Kijowie, w „wolnej i niepodległej” Ukrainie. Czy nadal wierzysz, że to się stanie? Absolutnie. Nie mam co do tego wątpliwości.
observador