Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

Spain

Down Icon

W magicznym świecie gwiazdy JazzTok, Stelli Cole

W magicznym świecie gwiazdy JazzTok, Stelli Cole

Stella Cole nigdy nie spodziewała się takiego życia. Oczywiście, że tego pragnęła, koncertując po kraju i śpiewając standardy jazzowe przed publicznością, ale nigdy nie czuła, że ​​to możliwe. Kto chciałby słuchać jej piosenek z filmów z lat 40.? Czy ktoś jeszcze słuchał jazzu? Jak mogła się wyróżnić? Cole miała wrażenie, że jazz coraz bardziej oddalał się od głównego nurtu. Ale potem TikTok, a dokładniej JazzTok, stał się wielkim wydarzeniem.

Cole, pochodząca ze Springfield w stanie Illinois, ma zaledwie 26 lat. Od czasu, gdy opublikowała swój pierwszy cover video w trakcie pandemii COVID-19, stała się gwiazdą JazzTok , podobnie jak jej koleżanki Laufey i Samara Joy . Po tym, jak początkowo publikowała covery w stylu Judy Garland z podkładami z YouTube, Cole podpisała kontrakt z Deccą, tą samą wytwórnią, z którą kiedyś śpiewała sama Dorothy.

Zanim zaczęła się wspinać (zaczęła być popularna już po około miesiącu od publikacji w 2021 roku), Cole całkowicie zrezygnowała ze śpiewania. Studiując na kierunku teatru muzycznego na Uniwersytecie Northwestern, Cole czuła, że ​​nie do końca tam pasuje. „Mój głos był inny niż u innych i nie potrafiłam śpiewać popowo, z wysokimi tonami. To nie w moim stylu” – mówi. „To, co było „fajne w szkole”, było dla mnie bardzo nieautentyczne”.

Z powodu pandemii i krótkiej przerwy od uniwersytetu, ponieważ „zajęcia teatralne na Zoomie nie są dla mnie”, Cole spędziła czas na ponownym odkrywaniu wielu filmów, które ją uszczęśliwiły, takich jak Deszczowa piosenka , Dźwięki muzyki i Czarnoksiężnik z krainy Oz . Po lekkiej zachęcie ze strony ojca zaczęła publikować covery piosenek z tych filmów. „Na początku pomyślałam sobie: 'Nie, to byłoby upokarzające. To takie żenujące'. Ale TikTok był nowy i ludzie jeszcze go nie mieli” — mówi Cole. „Po około miesiącu codziennego publikowania pierwsze filmy uzyskały kilkaset tysięcy wyświetleń. Potem zaczęło się jego życie, które doprowadziło do tego, czym jest teraz”.

„Teraz”, o którym mówi, to jej drugi album, It's Magic , który ukazał się dzisiaj, i globalna trasa koncertowa. „W dzisiejszych czasach w przemyśle muzycznym jest duża presja, że ​​jeśli nagrasz album, każda piosenka na nim powinna brzmieć trochę inaczej” — mówi. Ale nie było tak w przypadku niektórych z jej ulubionych płyt Nata Kinga Cole'a i Elli Fitzgerald. „Kiedy nagrali album ze smyczkami, brzmiał jak spójny utwór. Możesz posłuchać 45 minut i zostać porwanym” — mówi. „Właśnie tak chciałam, żeby [mój album] się czuł. Wydaje się magiczny, przynajmniej dla mnie”.

Poniżej Cole opowiada o swoim rozwoju, zdrowiu głosu i JazzToku.

Czy czułeś zniechęcenie, gdy po raz pierwszy zacząłeś publikować na TikToku, i czy na początku przejmowałeś się tym, czy ludzie Cię obserwują?

Na początku nie było zniechęcenia, bo nie miałam żadnych oczekiwań. Szczerze mówiąc, to było jak taka mała gra, w którą gra się na moim telefonie, a mój tata też był w to super wciągnięty. Po prostu myśleliśmy: „Nudzimy się. Nie mamy nic do roboty”. Mój tata i ja byliśmy tak podekscytowani, kiedy miałam 50 wyświetleń, a potem byliśmy tak podekscytowani, kiedy miałam 300 wyświetleń. To było coś. Każdy mały sukces wydawał się wtedy oszałamiający, bo miałam niską pewność siebie. Zaczęłam grać w to jak w grę z algorytmem i wszystkim, i myślałam: „Jeśli będę publikować codziennie, to założę się, że zdobędę 10 000 obserwujących”. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie, jaki sukces odniosłam w mediach społecznościowych.

Zaczynałeś od piosenek karaoke na YouTube. Teraz śpiewasz z zespołem. Jak wyglądała ta adaptacja?

Nigdy nie zapomnę pierwszego razu, kiedy grałem z zespołem jazzowym, ponieważ nie uczyłem się jazzu w szkole. Nigdy nie znałem jazzu. Nigdy nie widziałem zbyt wiele jazzu. Nie wiedziałem, co robię, kiedy przyjechałem do Nowego Jorku i pomyślałem: „Wejdę na scenę jazzową”. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po przyjeździe do miasta, była praca wyprowadzania psów, żeby zarobić pieniądze i zapłacić czynsz. Widziałem wszystkie te restauracje z szyldami w stylu „Jazzowy brunch w niedzielę” i myślałem: „Ktoś musi śpiewać na tym jazzowym brunchu. Czy to nie mogę być ja?”. Zacząłem wysyłać wiadomości prywatne i e-maile do każdej restauracji, baru, hotelu. Jeśli mieli pianino w holu, pytałem: „Czy grasz kiedyś na tym pianinie?”. A oni na to: „Kim jesteś?”. Ja po prostu: „Pozwól mi śpiewać. Niech ktoś pozwoli mi śpiewać”.

Pierwszą osobą, która odpowiedziała na moją prywatną wiadomość, była restauracja o nazwie Giovanni's Brooklyn Eats . Giovanni zaprasza muzyków jazzowych co weekend. Tego dnia odpisał mi na prywatną wiadomość i powiedział: „Tak, przyjdź zaśpiewać piosenkę z zespołem dziś wieczorem. Zobaczymy”. Przyszłam i zagrałam z tym trio jazzowym, i jestem pewna, że ​​brzmiałam trochę okropnie, bo nie miałam pojęcia, co robię, ale Giovanni uważał, że brzmię jak Judy Garland. Skończyło się na tym, że chodziłam tam trzy razy w miesiącu przez następne sześć miesięcy lub coś w tym stylu. To był mój pierwszy koncert. To była zdecydowanie zmiana, ale jestem taka szczęśliwa, że ​​miałam takie koncerty, w restauracji lub barze, gdzie wszyscy są tak głośni, że w ogóle mnie nie słyszeli. Musiałam wiele razy pomylić się z zespołem jazzowym i nie rozumieć, jak działa jazzowe solo. Byłam w klubach jazzowych do 4 rano każdej nocy, po prostu całkowicie nocna, żyjąc tym szalonym życiem, po prostu chłonąc wszystko.

okładka albumu przedstawiająca postać w niebieskiej sukience na tle gwiazd
Luke Rogers

It's Magic ukazał się dzisiaj.

Jaka była reakcja twoich rodziców, kiedy postanowiłeś zostać piosenkarzem jazzowym w Nowym Jorku?

Ta historia jest dość dziwna, bo jest przeciwieństwem typowej historii. Dorastałam, pragnąc grać na Broadwayu i przeprowadzić się do Nowego Jorku, i to zawsze było moim marzeniem. Bardzo bałam się, że nie uda mi się spełnić tego marzenia, bo tak bardzo tego pragnęłam. To powstrzymywało mnie przed postrzeganiem go jako rzeczywistości. Zawsze miałam głęboko skrywaną pewność siebie: „Wiem, że dam radę. Kocham to tak bardzo”, ale na wierzchu kryła się niepewność. Dorastałam w małym miasteczku w Illinois. Nigdy nie znałam nikogo, kto byłby zawodowym śpiewakiem czy kimś takim. [Moi rodzice] mówili: „Nie, musisz iść do szkoły teatralnej. Idź do szkoły, żeby uczyć się tego, co kochasz”.

Czy chciałbyś wrócić do teatru muzycznego?

Bardzo bym chciał. Broadway to wciąż marzenie. Magia wcale mi nie umknęła. Za każdym razem, gdy wychodzę na Broadway, płaczę, bo jestem tak szczęśliwy z powodu wszystkich, którzy odnieśli sukces. Sama myśl o tym wzrusza mnie. Kiedy chodziłem do szkoły, na Broadwayu nie było zbyt wielu jazzowych rzeczy. Może Hadestown było inspirowane jazzem, ale teraz jest Maybe Happy Ending , gdzie pojawia się postać Franka Sinatry, i dzieje się coś w stylu Bobby'ego Darina, [ Just In Time ]. Na Broadwayu jest mnóstwo jazzu. Myślę, że kultura Broadwayu zmienia się pod wieloma względami, ale być może w kierunku bardziej wpływów jazzu, co jest niesamowite.

Jak powstała lista utworów na płycie It's Magic ?

Jest tu mnóstwo piosenek, którymi jestem zafascynowany od dawna. „Till There Was You” znam od drugiej klasy. Jest tu mnóstwo utworów – piosenki, które kocham, i te, których teksty naprawdę do mnie przemawiają. Kiedy decydowaliśmy, co powinno znaleźć się na tym albumie, miałem problem, bo dopiero w sierpniu ubiegłego roku wydałem swój pierwszy album. Więc najpierw myślałem o mroczniejszych utworach, takich jak „Cry Me a River” czy „The Man That Got Away”, tych bardzo kabaretowych, mrocznych piosenkach. To nie wydawało mi się właściwe. Czułem, że ciągnie mnie do tych wszystkich piosenek o miłości. Chciałem, żeby album sprawiał wrażenie, że można po prostu przejść się gdziekolwiek i przenieść się w jakieś inne miejsce.

Czy Stella Cole na scenie jest przedłużeniem ciebie, czy też traktujesz ją niemal jak postać, którą grasz?

Zdecydowanie jest „Stella” i „Stella Cole”. Miałam mnóstwo lęków, kiedy zaczynałam. Przeszłam od grania w tych restauracjach do grania w Birdlandzie i grania w tych wszystkich wielkich klubach jazzowych. Zdecydowanie miałam syndrom oszusta. To był sposób na walkę z nerwami, spojrzenie w lustro i powiedzenie: „Okej. Teraz to już nie ja. Jestem w sukni. Fryzura jest zrobiona. Czerwona szminka. Teraz jesteśmy Stellą Cole. I jest taka pewna siebie”. To pomaga mi myśleć o niej jak o postaci, ale im bardziej czuję się komfortowo na scenie, tym bardziej jestem sobą. Ciągle myślę o swoim życiu, więc może być tylko tyle oddzielenia.

Kto jest dla Ciebie inspiracją i co od nich wziąłeś?

Judy Garland i Barbra Streisand. Inspirują mnie nie tylko śpiewem, ale także sposobem, w jaki grają w piosence. Całe ich ciało, umysł i emocje są w tej piosence. Po prostu są w niej tak zaangażowane. Są też aktorkami. Judy Garland umiała stepować. Nat King Cole to kolejna ogromna inspiracja. Jest po prostu tak uspokajający. Mogę go słuchać i po prostu biorę głęboki oddech, nie zdając sobie z tego sprawy. Frank Sinatra to kolejny wielki talent, a potem myślę o Elli Fitzgerald, Gene Kelly i Julie Andrews. Wszyscy ci ludzie z teatru muzycznego. Nawet Jonathan Groff.

Nastąpiło też wielkie odrodzenie jazzu w muzyce dzięki takim artystom jak ty, Samara Joy i Laufey. Jak myślisz, dlaczego?

To jest najlepsze. To coś, czego nigdy sobie nie wyobrażałem, dorastając. Byłem jedyną znaną mi osobą, która kochała te piosenki. Nie wiedziałem, że istnieje taka społeczność ludzi, którzy je kochają. Myślę, że ta społeczność jest silniejsza, ponieważ ludzie tacy jak Samara czy Laufey wprowadzają miliony ludzi w świat standardów jazzowych. Kiedy ludzie to usłyszą, pokochają to. Większość twórców tej muzyki już nie żyje, więc trudno jej przetrwać bez ludzi, którzy ją podtrzymują.

Na świecie panuje tyle chaosu, tyle rozdzierających serce rzeczy dzieje się każdego dnia i doprowadza do furii. Myślę, że ludzie pragną czegoś wolniejszego i z innej epoki. Zawsze wyjaśniam, że nie należy tego mylić z myśleniem: „Och, tęsknię za latami 40.” Myślę, że jest coś w sztuce tworzonej w latach 40., jak muzyka jazzowa, a zwłaszcza w tych starych musicalach filmowych, w dawnej magii Hollywood. Świat nie był wtedy magiczny. Świat był naprawdę trudny. Tworzyli tego rodzaju sztukę eskapistyczną i magiczną. Myślę, że ludzie pragną jej również z powodu dzisiejszego chaosu.

Wywiad został zredagowany i skrócony w celu zwiększenia przejrzystości.

elle

elle

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow