W obronie trasy koncertowej Katy Perry The Lifetimes
"Nie umiem tańczyć, ale umiem szurać!" krzyknęła Katy Perry podczas jednej z ostatnich piosenek na jej wyprzedanym koncercie w Madison Square Garden w zeszłym tygodniu. Następnie wykonała mały taniec ze swoimi tancerzami, podczas gdy tłum śmiał się i pohukiwał, zanim kontynuował wirowanie i kręcenie się po scenie. Kilka minut później Perry zamknęła swój set utworem "Firework", a konfetti spadało z papierowych motyli na zachwycony tłum. Po nieustannej krytyce trasy Perry na TikToku , wielu mogło wejść na arenę niepewnych, co przyniesie noc — ale wyszło jako prawdziwe Katycats. "To było niesamowite, jestem w szoku", powiedział jeden sceptyk, wychodząc. "To był koncert w pierwszej trójce", powiedział mój przyjaciel. Mój współlokator, w połowie swojego występu, pobiegł kupić gadżety. "Potrzebuję czapki, teraz", powiedział, wracając chwilę później z pomarańczową czapką KP.
Większość filmów z trasy koncertowej The Lifetimes Tour, które pojawiają się na Twoim kanale, prawdopodobnie przedstawia Perry w złym świetle. Tak, przez część koncertu wisi w powietrzu, przeskakując nad tancerzami, jakby byli kamienną ścieżką. Tak, żartuje z publiczności, czasami opieprzając ich w sposób, w jaki robi się to tylko z bliskim przyjacielem. Tak, mówiła nawet o „błędzie”, który popełniła podczas nowojorskiej trasy koncertowej – zjedzeniu hot doga dzień przed koncertem (trzymam kciuki za jej żołądek). I tak, na dodatek biega po scenie i ubiera się jak robo-kosmita.
Nie pomaga też fakt, że Perry ma za sobą serię niezbyt udanych występów. Została skrytykowana za udział w niedawnym locie kosmicznym Blue Origin, rozstała się z Orlando Bloomem i nie udało jej się wydać 143 albumów. Ta seria wydarzeń jeszcze bardziej zraziła do siebie jej fanów.
Historia trasy Lifetimes również nie wydaje się być dla niej łaskawa. Motywem przewodnim serialu jest to, że Perry musi ratować świat, ratując motyle – motyw często wykorzystywany w jej muzycznych erach. Ukazuje się jako nasza ostatnia nadzieja. Wielu użytkowników TikToka myśli: jeśli Perry jest naszą ostatnią nadzieją, to naprawdę jesteśmy zgubieni .
Jednak gdy Perry spełnia swoją misję, a w finałowym numerze „Firework” motyle obsypują tłum, byłem oszołomiony. Nie jest idealną gwiazdą, z wielu powodów wymienionych powyżej, ale przez dwie godziny z rzędu Perry dawała z siebie wszystko. Być może jej „całość” nie jest tym, czego oczekują współcześni fani muzyki, ale ma to sens w szerszym kontekście jej kariery.
W 2010 roku, kiedy Perry wydała Teenage Dream , nigdy nie była znana jako tancerka. Owszem, potrafiła występować, ale nigdy nie wykonywała ruchów tak, jak jej koleżanki. Czasami polegała na sztuczkach, co pozwalało na wizualną różnorodność w jej występach. Nigdy nie zobaczysz Perry siedzącej przy pianinie przez wiele godzin. Zamiast tego zobaczysz Perry siedzącą na toalecie podczas jej rezydencji w Play Vegas lub Perry akceptującą „żenadę” w swoim tańcu. Tak jest w jej karierze od dłuższego czasu. Podczas jej Super Bowl Halftime Show jej ruchy taneczne były ograniczone, jednak widowisko (jak ten gigantyczny tygrys i dynamiczna szachownica, żeby wymienić tylko kilka) i krystalicznie czysty wokal pozwoliły jej występowi przejść do historii jako jeden z najlepszych występów wszech czasów. Perry wie, jak zrobić cholernie dobry występ.
Trasa koncertowa Lifetimes niczym się nie różni. Unosząc się w powietrzu i serwując swoje liczne hity, jest absolutnie porywająca i niezwykła. Owszem, ma swoje triki i tak, momentami jest szalenie niepoważna, ale zdaje sobie z tego sprawę. Wygląda na to, że piosenkarka doskonale rozumie samą siebie – tę zwariowaną, dziwaczną, a momentami wręcz bezczelną Perry, w której świat zakochał się po raz pierwszy. Jej show przypomina również o tym, ile hitów ma na koncie. Przeskakuje przez „Dark Horse”, „Roar”, „Teenage Dream” i wiele innych. Perry przez długi czas była synonimem hitu.
Fani w MSG przez całą noc nie schodzili z miejsc. Ktoś nawet oświadczył się na scenie. Wielu przyszło ubranych w kostiumy. Perry ma swoją publiczność, a na arenie wczorajszego wieczoru motywem przewodnim było to, co Perry zawsze głosiła: miłość i radykalna akceptacja. Może po prostu musimy zaakceptować Perry taką, jaka jest, a kiedy to zrobimy, będziemy mogli dać się ponieść jej kultowej, przełomowej muzyce. Pozwólmy Katy Perry zaśpiewać „Roar”.
elle